Mówiła o nim cała Polska. Kierowca Audi A8 jechał niemal 200 km/h. W czwartek 11 listopada 2021 roku na skrzyżowaniu ulic Bałtyckiej i Rybaki wjechał z wielką siłą w inny samochód, którym jechało rodzeństwo — 23-letnia Weronika i 25-letni Sebastian. Zginęli na miejscu. Sprawca natomiast pieszo uciekł z miejsca wypadku.
Sprawca śmiertelnego wypadku na Sokratesa w Warszawie dostał wyrok 7,5 roku więzienia, ale on nie satysfakcjonuje ani rodziny zmarłego, ani obrony. Matka zmarłego napisała w tej sprawie list
Poszukiwany za spowodowanie śmiertelnego wypadku ukrywał się pod 17:27 04-02-2019. 40-latek za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym usłyszał
Jest wyrok za spowodowanie śmiertelnego wypadku 12 października 2022 Na 6 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności skazał Sąd Okręgowy w Radomiu Karola S., kuriera Poczty Polskiej, który kierując samochodem dostawczym doprowadził do zderzenia z busem.
RE: Wypadek ze skutkiem śmiertelnym. Tego typu sprawy wymagają ustalenia bardzo wielu okoliczności. I trudno bez ich ustalenia odpowiedzieć na jakiekolwiek pytanie. Trudno tak samo o prognozę ew. wyroku. Bardzo często w podobnych przypadkach (zakładam, że Pana przypadek nie jest z tych gorszych)zapadają wyroki 2 lat pozbawienia
4 czerwca 2021 o godzinie 17.40 służby ratunkowe interweniowały w związku z wypadkiem drogowym do którego doszło o godzinie 17.40 w Osieku na ulicy Karolina. Jak wynikało z relacji zgłaszających kierowca samochodu osobowego potrącił motorowerzystę, po czym odjechał z miejsca zdarzenia. W wyniku odniesionych bardzo poważnych obrażeń ciała 63 – letni mieszkaniec Oświęcimia
.
Władze Bogdanki: do śmiertelnego wypadku doszło podczas udrażniania zbiornika retencyjnego Do śmiertelnego wypadku w kopalni doszło podczas udrażniania zbiornika retencyjnego, z którego niekontrolowanie wydostało się ok. 400 ton urobku – przekazały władze Lubelskiego Węgla "Bogdanka" odnosząc się do środowego wypadku, w którym zginął 35-letni górnik. Wypadki i choroby zawodowe w górnictwie Pod koniec maja bieżącego roku ukazał się dokument pt. „Ocena stanu bezpieczeństwa pracy, ratownictwa górniczego oraz bezpieczeństwa powszechnego w związku z działalnością górniczo-geologiczną w 2021 roku” wydany przez Wyższy Urząd Górniczy. W poniższym tekście przedstawiamy wybrane wyniki dotyczące wypadków i chorób zawodowych na podstawie powyższej publikacji. 38-latek z zarzutami za nieumyślne spowodowanie śmierci na budowie Zarzuty nieumyślnego spowodowania śmierci 26-latka oraz spowodowania ciężkich obrażeń ciała i nieudzielenia pomocy 49-latkowi, którzy w poniedziałek zostali porażeni prądem na budowie w Łazach, usłyszał 38-letni Marcin W. - poinformowała w środę prokuratura. Ruszył proces związany ze śmiercią pracownika przysypanego otrębami w silosie Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku rozpoczął się w środę proces dyrektora firmy, na terenie której blisko dwa lata temu doszło do śmiertelnego wypadku podczas prac w wysokim silosie. 33-letniemu oskarżonemu zarzucono umyślne narażenie życia pracownika, który zginął przysypany otrębami. Bez skazania w procesie związanym ze śmiertelnym wypadkiem przy przebudowie ulicy Uniewinnienie i warunkowe umorzenie postępowania karnego - taki wyrok zapadł w czwartek w procesie dwóch osób oskarżonych o niedopełnienie obowiązków związanych z zabezpieczeniem miejsca przebudowy ulicy Klepackiej w Białymstoku. W wykopie zasypanych zostało dwóch robotników; jeden z nich zmarł. GUS: 68 777 osób zostało poszkodowanych w wypadkach przy pracy w 2021 roku W 2021 r. zgłoszono 68 777 osób poszkodowanych w wypadkach przy pracy, o 9,6 proc. więcej niż w 2020 r. Zwiększył się również wskaźnik wypadkowości z 4,62 do 5,10 – poinformował w piątek Główny Urząd Statystyczny. Proces ws. śmierci dwóch strażaków w akcji – sąd przesłuchał ekspertów komendy głównej PSP Białostocki sąd przesłuchał we wtorek ekspertów, którzy brali udział w wewnętrznym postępowaniu Komendy Głównej PSP i analizie działań ratowniczo-gaśniczych, przy gaszeniu prawie 5 lat temu pożaru hali magazynowej w mieście. W akcji zginęło wówczas dwóch strażaków. Przed sądem odpowiada jej dowódca. Warszawa/Pracownik poszkodowany w wypadku na budowie metra przebywa w szpitalu Pracownik poszkodowany w wypadku, do którego doszło w poniedziałek na budowie metra wciąż przebywa w szpitalu. Przyczyny zdarzenia zbada specjalna komisja powołana przez wykonawcę – poinformował PAP rzecznik prasowy firmy Gulermak Bartosz Sawicki. Zadbajmy o bezpieczeństwo w noc sylwestrową Co roku w okresie noworocznym mają miejsce wypadki podczas odpalania fajerwerków. Ich najczęstszą przyczyną jest nieprzestrzeganie instrukcji obsługi i zasad bezpieczeństwa. Pamiętajmy także o zasadach bezpieczeństwa w związku z trwającą w dalszym ciągu epidemią COVID-19. Ostrów Wlkp./ Wyroki za wypadek na budowie, w wyniku którego sparaliżowany został pracownik Wyroki za wypadek na budowie, w wyniku którego sparaliżowany został pracownik. Pokrzywdzony jest sparaliżowany od pasa w dół – powiedziała w środę sędzia Beata Kośmieja podczas uzasadnienia wyroku ws. właścicieli firmy remontowej i kierownika budowy. Zdaniem sądu oskarżeni nie zadbali o bezpieczeństwo pracy 28-letniego Gruzina.
Na równi z wypadkiem przy pracy, w zakresie uprawnienia do świadczeń określonych w ustawie, traktuje się wypadek, któremu pracownik uległ: w czasie podróży służbowej, chyba że wypadek spowodowany został postępowaniem pracownika, które nie pozostaje w związku z wykonywaniem powierzonych mu zadań; podczas szkolenia w zakresie powszechnej samoobrony; przy wykonywaniu zadań zleconych przez działające u pracodawcy organizacje związkowe. Za śmiertelny wypadek przy pracy uważa się wypadek, w wyniku którego nastąpiła śmierć w okresie nieprzekraczającym 6 miesięcy od dnia wypadku. Za ciężki wypadek przy pracy uważa się wypadek, w wyniku którego nastąpiło ciężkie uszkodzenie ciała, takie jak: utrata wzroku, słuchu, mowy, zdolności rozrodczej lub inne uszkodzenie ciała albo rozstrój zdrowia, naruszające podstawowe funkcje organizmu, a także choroba nieuleczalna lub zagrażająca życiu, trwała choroba psychiczna, całkowita lub częściowa niezdolność do pracy w zawodzie albo trwałe, istotne zeszpecenie lub zniekształcenie ciała. Za zbiorowy wypadek przy pracy uważa się wypadek, któremu w wyniku tego samego zdarzenia uległy co najmniej dwie osoby.
Małgorzata Oberlan Ile osób trzeba zabić? - pytał adwokat Marek Przybysz toruński sąd, domagając się surowszej kary dla taksówkarza, który na pasach zabił parę seniorów. Maksymalna kara to 8 lat więzienia, orzekana rzadko. Ile osób trzeba zabić? - pytał adwokat Marek Przybysz toruński sąd, domagając się surowszej kary dla taksówkarza, który na pasach zabił parę seniorów. Maksymalna kara to 8 lat więzienia, orzekana rzadko. Tylko w ubiegłym roku w wypadkach zginęło w Polsce 285 pieszych. Gdy dochodzi do tragedii podwójnych lub potrójnych (ginie naraz kilka osób), opinia publiczna śledzi praktycznie każdą odsłonę sądowego procesu. I nigdy nie jest usatysfakcjonowana wyrokiem. Kodeks karny za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym przewiduje karę od 6 miesięcy do 8 lat więzienia. Wyroki z karą „w górnym wymiarze” są rzadkością. Dlaczego? Czym kierują się sądy? Kobyłka: 3 ofiary, 4 lata 25 lutego 2019 roku, Sąd Rejonowy w Wołominie wydaje wyrok dla młodego kierowcy Grzegorza W. - Za psa jest więcej niż za człowieka. Ale takie mamy prawo - rzuca pod adresem sędziego krewny jednej z ofiar, słysząc orzeczenie. - Może pan zmienić prawo - odpowiada zrozpaczonemu mężczyźnie sędzia Robert Żak. 22-letni Grzegorz W. tego dnia słyszy, że uznany zostaje winnym spowodowania w Kobyłce śmiertelnego w skutkach wypadku i skazany na 4 lata bezwzględnego więzienia. Do tego sąd orzeka 4-letni zakaz kierowania pojazdami. Po reakcji na sali sądowej i poza nią widać, że będzie apelacja przynajmniej ze strony oskarżycieli. Sumienie młodego kierowcy do końca życia obciążać już będzie tragedia, do której doprowadził w nocy z 24 na 25 grudnia 2017 roku w Kobyłce pod Warszawą. Wjechał rozpędzony na pasy i zabił trzy kobiety. Jak zeznała jadąca z nim o rok młodsza Zuzanna, jechał z prędkością około 100 km/h i był zamyślony. Ofiarami kierowcy padły trzy sąsiadki z Turowa wracające z kościoła do domu po pasterce. Jadwiga miała 70 lat, Violetta 43, a Angelika 16. Nie miały najmniejszych szans w starciu z rozpędzonym, ciężkim autem. „Grzesiek zaczął hamować dopiero przed pasami, na których doszło do potrącenia. Krzyknęłam: O Boże! Ludzie!” - zeznała w sądzie Zuzanna. Jej słowa Grześkowi specjalnie nie pomogą, bo poświadczą tylko brak ostrożności. 22-letni kierowca tamtej grudniowej nocy był trzeźwy. Owszem, w jego krwi znaleziono ślady marihuany, ale mogły być dawne. Wymierzając karę kierowcy, sędzia wziął pod uwagę to, że ten przyznał się do winy, nie uciekł z miejsca wypadku, wyraził skruchę i przeprosił rodziny ofiar. Na jego korzyść przemawiało to, że dotąd nie był karany. Toruń: 2 ofiary, 2,5 roku 16 maja 2019 roku, Sąd Okręgowy w Toruniu rozstrzyga apelację w sprawie taksówkarza, który na pasach zabił dwie osoby. Atmosfera pełna napięcia. W pierwszej instancji Mariuszowi G. wymierzono karę tylko 2,5 roku więzienia. - Ile osób trzeba zabić, żeby sąd wymierzył wyrok w górnych granicach kary? - pyta sąd adwokat Marek Przybysz, pełnomocnik krewnych ofiar. Kara zostaje jednak zaostrzona do 4 lat pozbawienia wolności. - Zabicie dwóch osób na pasach i reakcja wymiaru sprawiedliwości w postaci kary 2 lat i 6 miesięcy pozbawienia wolności, czyli takiej, jaką dostaje ktoś włamujący się do sklepu, to reakcja niewspółmierna - stwierdza sędzia Rafał Sadowski, ogłaszając pełnomocne orzeczenie. W internetowych komentarzach i tak jednak wrze. „Za mało”, „4 lata za dwa życia?!”, „Takie mamy wolne sądy” - komentują ludzie. Do tragedii doszło w Nowy Rok 2018, około godz. przy Szosie Lubickiej. Pani Janina i pan Jerzy (para 68-latków) wracali z sylwestra u znajomych. Spokojnie przemierzali pasy, gdy uderzył w nich rozpędzony mercedes. Zginęli na miejscu. Jak ustalił sąd, Mariusz G. miał na liczniku przynajmniej 119 km/h. W tym miejscu obowiązywało ograniczenie do 70 km/h. Dlaczego sprawca nie zauważył pieszych na oświetlonym przejściu, do dziś nie wiadomo. Według sądu I instancji, oni też przyczynili się do wypadku, bo mogli baczniej obserwować drogę. Za spowodowanie tragicznego wypadku na pasach, w którym zginęły dwie osoby, taksówkarz Mariusz G. skazany został przez Sąd Rejonowy w Toruniu na 2,5 roku więzienia i trzyletni zakaz kierowania pojazdami mechanicznymi. Sąd polecił mu też zapłacić po 4 tys. zł częściowego zadośćuczynienia każdej z pięciu osób pokrzywdzonych (krewnym ofiar). Ten pierwszy wyrok do żywego oburzył wiele osób, również zupełnie obcych ofiarom. Drugi tylko złagodził poruszenie. Taksówkarz Mariusz G. nigdy nie był wcześniej karany. Nie miał nawet punktów karnych. Mikołów: 2 ofiary, 2 lata 4 kwietnia 2019 roku, Sąd Okręgowy w Katowicach rozstrzyga apelację w sprawie kierowcy Arkadiusza O., który w Mikołowie zabił na pasach dwie dziewczynki. Podnosi kierowcy karę do 2 lat więzienia. W mikołowskim sądzie rejonowym mężczyznę skazano na rok więzienia w zawieszeniu na 3 lata. I było wzburzenie... - Siła uderzenia musiała być potworna - podkreśla Dariusz Kawalec, pełnomocnik rodziców poszkodowanych. Wcześniej w sądzie powie, że nie wierzy, by kierowca jechał poniżej stu kilometrów. Ofiarami wypadku w Mikołowie były dwie dziewczynki: 14-letnia Lena i 13-letnia Wiktoria. Do tragedii doszło 20 listopada 2017 roku około godz. 20-letni Michał ze wspomnianą Wiktoria odprowadzali do domu 14-letnią koleżankę. Ta prowadziła psa na smyczy. Padał śnieg, było ślisko, już ciemno. Trójka pieszych miała do pokonania ruchliwą, dwupasmową drogę krajową nr 44. Przejścia są tutaj bez sygnalizacji świetlnej. Obowiązuje ograniczenie prędkości do 70 km/h. Tą drogą wracał do domu w Tychach kierowca Arkadiusz A. Jechał razem z sześcioletnią córeczką. Ona z wypadku zapamiętała głównie wielki huk i psa Leny, który wbił się ciałem w szybę w drzwiach auta... Jak ustalili biegli, Arakadiusz O. jechał z prędkością pomiędzy 67 a 85 km/h. Sąd, wątpliwości rozstrzygając na korzyść oskarżonego, przyjął dolną granicę. Do końca nie godził się z taką wersją pełnomocnik rodzin ofiar. Michał, Lena i Wiktoria nie wtargnęli na jezdnię. Byli już w połowie przejścia dla pieszych, gdy uderzył w nich samochód. Michał, idący tuż przed dziewczynkami, uratował się właśnie z tego powodu. Odrzuciło go na wysepkę. Trafił do szpitala w ciężkim stanie, ale przeżył. 14-letnia Lena po uderzeniu upadła na prawy pas jezdni. Mimo wysiłków ratowników, zmarła po godzinie reanimacji. 13-letnia Wiktoria dosłownie przeleciała na sąsiednią jezdnię, łamiąc znak drogowy. Zmarła na miejscu. Sąd Okręgowy w Katowicach, zaostrzając karę dla kierowcy, podkreślił, że ten doskonale wiedział, iż zbliża się do przejścia dla pieszych - sam zeznał, że trasę tę pokonywał regularnie. Winien był zatem zachować szczególną ostrożność i zwolnić przed pasami. To on powinien bardziej uważać, a nie piesi, którzy przemierzali je prawidłowo. Za okoliczności łagodzące sąd uznał to, że kierowca po wypadku próbował reanimować jedną z ofiar i w procesie wyraził skruchę. Znów Toruń: 2 ofiary, 6 lat 5 czerwca 2019 roku, Sąd Rejonowy w Toruniu ogłasza wyrok na Filipa K. To młody kierowca bmw, który zabił na pasach dwie kobiety: matkę i córkę. - Permanentnie stwarzał zagrożenie dla innych. Stale i umyślnie łamał przepisy. Niczego go to nie nauczyło. Nie skłoniło do żadnej refleksji. W efekcie doprowadziło to do wypadku 29 grudnia 2018 roku, w którym zginęły dwie niewinne osoby - mówi sędzia Krzysztof Dąbkiewicz. I wymierza kierowcy karę 6 lat więzienia, 12-letni zakaz kierowania pojazdami oraz po 20 tys. częściowego zadośćuczynienia dla każdego z trzech oskarżycieli posiłkowych (dwa razy więcej niż żądała prokuratura). - Ile?! Sześć lat za dwie osoby? Co się w tym kraju wyprawia - oburzają się przypadkowi ludzie na sądowym korytarzu wypytujący dziennikarzy o wyrok. Tłumaczenie, że maksymalnie kierowcy groziło 8 lat więzienia, nikogo nie uspokaja. Sprawca tragedii na pasach przed centrum handlowym „Kometa” w Toruniu to pirat drogowy. Sędzia, uzasadniając wyrok, podkreśla, że kierowca ten przed tragedią aż 40-krotnie łamał przepisy ruchu drogowego i był za to karany. Jeździł za szybko, miał w nosie światła i znaki drogowe, siadał za kierownicę, mając już odebrane prawo jazdy. Tamtego grudniowego popołudnia wracał z dziewczyną Agnieszką z niedalekiej Chełmży do Torunia. Na pasy po prostu wjechał jak szalony. Sędzia nie uwierzył mu w twierdzenie, że hamował i w ostatniej chwili próbował wyminąć piesze. Na liczniku miał przynajmniej 85 km/h. Bez powodu jechał lewą stroną drogi. Jego ofiarami padły Małgorzata (52 lata) i jej córka Ewa (18 lat). Mimo ogłoszenia kary „w górnych wymiarach”, w sieci od razu zawrzało. „Za mało!”, „Prawo do zmiany”...
Fot. © Sławek Skrobała Wyroki w zawieszeniu orzekł sąd wobec trzech funkcjonariuszy (obecnie jeden emerytowany) Zakładu Karnego w Rawiczu, których zachowanie mogło przyczynić się do śmierci ich kolegi podczas ćwiczeń na strzelnicy. Do śmiertelnego wypadku doszło w październiku 2012 roku na strzelnicy rawickiego OSiR-u w Sierakowie. W czasie ćwiczeń Grupy Interwencyjnej Służby Więziennej z Zakładu Karnego w Rawiczu doszło do wypadku, w wyniku którego śmierć poniósł 32-letni funkcjonariusz służby więziennej, Tomasz M. Mężczyzna obsługiwał ręczną wyrzutnię granatów łzawiących, która rozerwała się, a odłamki śmiertelnie raniły funkcjonariusza. Śledztwo początkowo prowadziła prokuratura w Rawiczu, ale ostatecznie sprawę przejęła Prokuratura Rejonowa w Lesznie. – Postępowanie zostało przeniesione decyzją prokuratury okręgowej. Było to podyktowane bliższą współpracą rawickiej prokuratury z zakładem karnym. Chciano uniknąć jakichkolwiek podejrzeń o brak obiektywizmu, dlatego sprawa trafiła do naszej prokuratury – tłumaczył powody Przemysław Grześkowiak, zastępca Prokuratora Rejonowego w Lesznie. Jak wynika z opinii biegłych, powodem wypadku był niewłaściwy pocisk, który umieszczono w wyrzutni: zamiast granatu łzawiącego załadowano granat dymny. W wyniku eksplozji doszło do rozerwania się kielicha granatnika i śmiertelnego ranienia Tomasza M. odłamkami. Biegli z Wojskowej Akademii Technicznej w Warszawie wykazali też, że ćwiczenia na strzelnicy nie zostały przeprowadzone z należytą starannością. Efektem był akt oskarżenia wobec trzech funkcjonariuszy z Rawicza. Mężczyźni nie przyznali się do stawianych im zarzutów. Jeden z nich odpowiadał za nieumyślne spowodowanie śmierci. To on miał załadować niewłaściwy nabój do granatnika. Sąd orzekł wobec niego karę roku pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem wykonywania kary na okres 3 lat. Ponadto musi zapłacić złotych grzywny. Kolejni dwaj funkcjonariusze zostali oskarżeni i niedopełnienie obowiązków przez funkcjonariusza publicznego. Pierwszy z nich (obecnie emerytowany), podczas feralnego dnia odpowiadał za wydawanie amunicji podczas ćwiczeń. Mężczyzna został skazany na pół roku więzienia w zawieszeniu na 2 lata i złotych grzywny. Trzeci funkcjonariusz był wyznaczony do bezpośredniego wykonywania ćwiczeń z wykorzystaniem granatów łzawiących i dymnych. Wobec mężczyzny sąd orzekł rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na 3 lata i zapłatę złotych grzywny. Trzej oskarżeniu muszą także solidarnie wypłacić złotych nawiązki na rzecz żony zmarłego Tomasza M. Kobieta była oskarżycielem posiłkowym w procesie. Wyrok nie jest prawomocny. Cały artykuł jest również dostępny w 21 numerze Panoramy Leszczyńskiej z 2018 roku. Zapraszamy do zakupu e-wydania: AUTOR ARTYKUŁU: Anna Machowska
wyroki za spowodowanie wypadku śmiertelnego 2019